Gual, Nsame, Alfarela, Pekhart, Majchrzak – nazwisk dużo, jakości niewiele


W ostatnim czasie dużo dyskutuje się o transferach w Legii Warszawa. Patrząc na początek bieżącego sezonu, te powinny zostać dokonane w Warszawie na pozycję napastnika... Ani Gual, ani Nsame, ani Alfarela nie dają wystarczającej jakości

28 listopada 2024 Gual, Nsame, Alfarela, Pekhart, Majchrzak – nazwisk dużo, jakości niewiele
Mateusz Kostrzewa / Legia Warszawa

W Legii Warszawa dzieje się ostatnio aż za dużo. Dyskusje na temat składu pionu sportowego, personaliów wśród piłkarzy czy trenera na pewno nie sprzyjają rozwojowi drużyny, która choć obecnie przeżywa niezły czas, ma pewne zauważalne deficyty. Ten największy, jeżeli chodzi o samą kadrę, dostrzegamy na pozycji numer dziewięć, która od lat nie wygląda tam tak, jakby każdy fan „Wojskowych” sobie tego życzył. Nazwisk jest dużo... W końcu Goncalo Feio ma w swojej talii aż pięciu zawodników (Gual, Nsame, Alfarela, Pekhart, Majchrzak). W praktyce nie może jednak szczególnie liczyć na nikogo.


Udostępnij na Udostępnij na

Początek bieżącego sezonu był dla Legii jedną wielką katastrofą, której skutki odczuwane są do dzisiaj. Bardzo duża strata do Lecha Poznań jest bardzo niepokojąca, nawet pomimo że podopieczni Feio od dłuższego czasu prezentują się znacznie lepiej niż wcześniej. Zespół jest budowany w sposób niezrównoważony i nieprzemyślany, co widać po liczbie zawodników „niepotrzebnych”.

Na wspomnianą we wstępie pozycję numer dziewięć można patrzeć dwojako. Z jednej strony ktoś może powiedzieć, że przecież Legia ma wielu zawodników w tym miejscu na boisku. I to się zgadza. Nieczęsto zdarza się jednak, że każda opcja rotacyjna spisuje się źle. W takiej rzeczywistości funkcjonować musi Legia Warszawa…

Czy sprzedaż Kramera była błędem?

Historia Blaza Kramera w Legii Warszawa była bardzo nietypowa przede wszystkim ze względu na to, że była niejednostajna i bardzo trudna w ocenie. Zdarzały się momenty chwały, ale przez większość czasu – nie oszukujmy się – był to zawodnik albo grający zdecydowanie poniżej pokładanych oczekiwań, albo niegrający w ogóle ze względu na kontuzje. Początek bieżącego sezonu, kiedy jeszcze był zawodnikiem Legii, pokazał nam jednak jedynie to jego lepsze oblicze. W końcu w 11 rozegranych przez Słoweńca meczach, ten zdobył pięć bramek i zaliczył cztery asysty. Do dzisiaj lepsze liczby w legijnej klasyfikacji kanadyjskiej z tego sezonu zaliczył tylko Marc Gual, Bartosz Kapustka i Ryoya Morishita. A to akurat bardzo dobrze świadczy o Słoweńcu, który odpowiadał za dużo dobrego w ostatnich tygodniach jego przygody z klubem. Tego nikt mu nie może odmówić.

Czy to oznacza zatem, że jego sprzedaż możemy określać mianem jakiegoś skandalu? Niekoniecznie. Słaba forma Legii Warszawa w późniejszym czasie wynikała nie tyle z jego nieobecności, co z tego, że „Wojskowi” po prostu od początku rozgrywek 2024/2025 nie prezentowali się wcale zbyt dobrze, a polegali na indywidualnościach. Taka formuła zawsze się wypala, czego Legia Feio jest genialnym przykładem. „Popisy” Blaza Kramera w Turcji po transferze z Warszawy pokazują jedynie, że akurat w jego kwestii się nie pomylono. To przeciętny napastnik, wokół którego długofalowo nie dało się zbudować stabilnej ofensywy w tak poważnym klubie. Tyle. Był niepewną opcją, a dodatkowo sam naciskał na transfer. Dobrze, że go oddano. Cały artykuł nie ma na celu podważanie słuszności tej decyzji. Wręcz przeciwnie!

Gual
Mateusz Kostrzewa / Legia Warszawa

Piłkarze widma

Błędu nie popełniono w przypadku sprzedaży Kramera, co zrobiono zaś ściągając do siebie szereg bezproduktywnych graczy do ataku… Ale po kolei.

Zawodnicy z największą liczbą występów w barwach „Wojskowych”, licząc wyłącznie obecną kadrę Legii, to kolejno: Artur Jędrzejczyk, Paweł Wszołek i Tomas Pekhart. Tak, ten Tomas Pekhart… Niby piłkarz wiekowy, niby swego czasu radził sobie w barwach Legii bardzo dobrze, natomiast to już nie jest ten sam skuteczny Czech. Dziś postrzegamy go raczej jako piłkarza, który spokojnie mógłby przejść na piłkarską emeryturę. Złośliwi powiedzą, że jest to wręcz wskazane… Tak czy siak, jakości niestety 35-latek już zbytnio nie daje. Nigdy nie był znany jako technik, natomiast jako piłkarz, który przy tym wszystkim niebywale dobrze wykorzystywał dane mu okazje. Dziś do nich – ze względu na małe zaufanie od Feio, ale również na to, że jest po prostu zbyt wolny – nawet nie dochodzi. Umowa Czecha wygasa latem i raczej nie zostanie przedłużona.

Migouel Alfarela do Legii przyszedł latem, wystąpił 19 razy i co? Ile razy zagrał dobrze? Może dwa, może trzy razy… Aby być sprawiedliwym, należy oczywiście wspomnieć o tym, że w większości przypadków wchodził z ławki, więc nie miał aż tak dużo czasu na pokazanie się na polskich boiskach. Faktem jest zaś to, że zawodzi. Niby jest aktywny, ale znowu rażąca jest jego niedokładność przy podejmowaniu decyzji. Napastnik „mobilny inaczej” chciałoby się rzec. On pracuje, ale znowu nie zawsze… Zawsze to nic z tego nie wynika. 27-latka choćby ze względu na kontrakt do 2027 roku nie należy przedwcześnie skreślać. Trzeba jednak nazywać rzeczy po imieniu – na razie kompletnie zawodzi i na pewno nie będzie w najbliższym czasie tym wybawicielem Legii na pozycji numer dziewięć.

***

Innym letnim nabytkiem był Jean-Pierre Nsame. Powiedzieć, że nie spełnia pokładanych w nim oczekiwań, to nic nie powiedzieć. Kameruńczyk przychodził w końcu jako wieloletnia gwiazda ligi szwajcarskiej i poważany na rynku zawodnik. Co prawda po przejściach, natomiast wciąż jego CV robiło olbrzymie wrażenie. Dzisiaj? Słabo. Jest wolny, bezproduktywny, leniwy (mało biega) i naprawdę trudno z jego pobytu w Warszawie wyciągnąć jakiekolwiek pozytywne wnioski. Ostatnio został nawet wysłany do rezerw… Dziesięć meczów, dwie bramki, dwie głośniejsze uwagi medialne od trenera. Największy zawód Legii ostatnich lat? Możliwe. Jest naprawdę mierny.

W Legii trzeba zasłużyć na miejsce pod względem sportowym, ale także jako człowiek. Są rzeczy i sprawy wewnętrzne, które musimy załatwić we własnym gronie. Tymczasowo pracuje z „dwójką”powiedział na konferencji przed meczem Legia Warszawa – Cracovia trener Legii, Goncalo Feio

Do całej tej gromady musimy dorzucić Jordana Majchrzaka. Choć to trochę inny przypadek niż powyżej opisana trójka, nie zmienia się jedno… Również nie daje drużynie zbyt dużo. Choć akurat on nie gra dobrze, gdyż nie jest wystawiany przez trenera Goncalo Feio po prostu w ogóle. Dlaczego? Zapewne ze względu na słaby okres wypożyczenia do Puszczy Niepołomice z poprzedniego sezonu… Nawet gdyby dostawał szanse, raczej małe szanse byłyby na to, że zbawiłby ten klub. Nawet biorąc pod uwagę udany presezon. Jeżeli Majchrzak byłby rozważany jako opcja przyszłościowa, tu potrzeba kogoś tak naprawdę na już. 20-latek takim piłkarzem zdecydowanie nie jest.

Marc Gual nadzieją, która notorycznie zawodzi

Czy tym zawodnikiem na już jest Marc Gual? Mieliśmy co do niego takie uczucia w momencie, gdy ten półtora roku temu został oficjalnie piłkarzem Legii Warszawa. Co się zmieniło od tamtego czasu? O ile trudno oceniać transfer Hiszpana na Łazienkowską jednoznacznie negatywnie, o tyle oczekiwania wobec niego stawialiśmy jednak wyżej.

  • Średnia B/A na mecz w Jagiellonii Białystok – 0,65
  • Średnia B/A na mecz w Legii Warszawa – 0,41

I tu nie chodzi nawet o same liczby, które są wyraźnie gorsze. W Jagiellonii Gual tworzył świetny duet z Imazem i śmiało mogliśmy nazwać ten duet najlepszą symbiozą w całej lidze. W Warszawie niestety z nikim nie złapał takiej nici porozumienia, co jest jego winą, bo jakości z pewnością w Legii nie brakuje i nie brakowało w poprzednim sezonie. Porównując do świetnego okresu w Białymstoku, aktualnie na boisku zdaje się być bardzo zagubiony, bezradny i momentami bardzo lekkomyślny w swoich decyzjach.


Naprawdę należy doceniać Guala za pracę. Biega, haruje i jest to na pewno inny przypadek niż Nsame czy Pekhart. 28-latek jest bardzo mobilny i często przydatny. Natomiast w swoim piłkarskim „pakiecie” Gual oferuje do tego również głupie zagrania, wpadki i zmarnowane sytuacje (ostatni mecz z Cracovią był na to idealnym przykładem). Kto wie? Być może Gual byłby inaczej postrzegany, gdyby miał obok siebie prawdziwego golleadora. Problem jest taki, że on miał nim być, a nikogo takiego obok siebie nie ma, gdyż kadra „Wojskowych” jest ograniczona i wyraźnie źle budowana.

Napastnik koleżanki Twojej mamy

Ten prześmiewczy tytuł odnosi się oczywiście do tak zwanego „syna koleżanki Twojej mamy”. Nawiązując do tego mema, przyjrzymy się napastnikom innych klubów z czołówki PKO Ekstraklasy, które są na ten moment nad Legią.

Zaczynając od góry tabeli, na szczycie jest Lech Poznań, co wcale nie jest przypadkiem. W dużej mierze dlatego, że na szpicy gra tam niezawodny Mikael Ishak. Co tu dużo mówić… Świetny piłkarz, lider, ulubieniec poznańskich kibiców, legenda „Kolejorza”. Gdyby Legia miała go w swoim składzie, prawdopodobnie byłaby dzisiaj w zupełnie innym miejscu.


Dalej Jagiellonia Białystok. Afimico Pululu przedstawiać chyba nie trzeba… Już nikt w Białymstoku nie tęskni za wcześniej omawianym Gualem. Nie przez przypadek łączono go z Legią. Jest on od Hiszpana młodszy i lepszy. Czy przejdzie do „Wojskowych”? Patrząc na to, w jakim ułożonym środowisku się znajduje, raczej jest to mało prawdopodobne.

Raków to specyficzny przypadek, bo on wygrywa mecze raczej pragmatyzmem. Wobec tego tam wybitnych zawodników w napadzie nie ma. Dowód na to, że bez dobrego napastnika da się zdobywać punkty. Ale jakim kosztem?


Przechodząc dalej, wyróżnić należy Kallmana z Cracovii. Świetna runda jesienna w wykonaniu „Pasów” to w dużej mierze jego zasługa. Nie ma przypadku w tym, że Fin ma najwięcej bramek w lidze, najczęściej ze wszystkich ekstraklasowych zawodników asystuje, a w klasyfikacji kanadyjskiej jest o pięć goli lepszy od drugiego Mikaela Ishaka. Znakomity gracz… Również łączony z Legią. Tu szanse na przejście są nieco większe niż w przypadku Pululu, natomiast czas pokaże, ile w tych plotkach było prawdy.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze